@Pablos
Dolina trzech Stawów to nie jest jakiś poboczny park, ale przestrzeń, która już dziś należy do najważniejszych i najcenniejszych w mieście, mimo wykorzystania jej zasobów i potencjału tylko w niewielkim stopniu. Podobnie jak w przypadku niemal zupełnie martwej zachodniej strony Al. Korfantego, gdzie przeszkody architektoniczne i urbanistyczne uniemożliwiająswobodne przemieszczanie się ludzi i skutkują degradacją tej przestrzeni, słabo rozwiniętymi usługami i powiązaniami (funkcjonalnymi, gospodarczymi) z okalającą ten rejon tkanką miejską, tak brak swobodnego dostępu do Doliny Trzech Stawów od północy (oraz całościowy słaby dojazd, czy to z wykorzystaniem komunikacji publicznej, czy indywidualnej) hamują rozwój Zawodzia oraz samej Doliny. Wydawałoby się, że skoro kilkaset metrów dalej jest przejście, inwestycja nie jest potrzebna. To jednak tylko pozór - nawet w małych parkach widać jak ludzie we własnym zakresie wydeptują ścieżki najbardziej odpowiadające naturalnym kierunkom przemieszczania się. Tym bardziej, że w tym przypadku "nienaturalne" przejście oznacza nadrabianie drogi i konieczność marszu wzdłuż jednego z największych źródeł hałasu. Warunkiem koniecznym dla rozwoju tkanki miejskiej jest swoboda komunikacyjna i komfort użytkowania.
Zachodnia część Dolinki jest mocno zabudowywana i należy do najbardziej wartościowych terenów w mieście. Status terenów na północ mógłby być podobny. Istnienie bocznicy kolejowej w tym miejscu jest dalece nieoptymalnym wykorzystaniem tego terenu. Dobre połączenie Zawodzia z Doliną rokuje nadzieję na spory wzrost zainteresowania mieszkaniówką w jednej z dzielnic śródmiejskich a to - czyli skuteczniejsze, wydajniejsze wykorzystywanie już istniejącej przestrzeni czy infrastruktury - powinno być jednym z najwyższych priortyetów rozwojowych miasta i to na wiele, wiele lat. Każde x-dziesiąt nowych mieszkańców w tym rejonie podniesie finansową efektywność wykorzystania transportu publicznego, przyciągnie nowe usługi, miejsca pracy, nowych mieszkańców itp.
Nie oznacza to jednak, że komunikacja publiczna na osi N-S - prawdopodobnie drugi najważniejszy priorytet miasta - ma zostać zbagatelizowana. Tych przedsięwzięć absolutnie nie należy traktować jako wykluczających się. Tym tokiem myślenia możemy sprowadzić dyskusję do poziomu "Czemu remont szkoły podstawowej na Dębie miałby być ważniejszy niż nowe przedszkole na Ligocie?". Nigdzie tak nie zajdziemy.
Niestety, przez ostatnie 10 lat ani nie udało się (znacząco? w ogóle?) poprawić sytuacji mieszkańców południa Katowic, ani też zaplanować tej poprawy. Wciąż słyszymy głosy nawołujące do budowy linii tramwajowej do Ligoty czy Piotrowic, lecz miasto nie potrafi w skuteczny sposób potwierdzić lub zaprzeczyć zasadności takiej inwestycji. SKR rozwijana jest wyłącznie w tychach, czym nasz południowy sąsiad zawstydza Stolicę województwa. Budowa nowych dróg również nie będzie rozwiązaniem - żadne rozwijające się miasto nie rozwiązało trwale problemów komunikacyjnych inaczej jak poprzez rozwój komunikacji publicznej. Niestety, aby tego dokonać, trzebaby najpierw całkowicie zmienić formułę KZK GOP i przygotować zupełnie nowy plan transportowy oparty na centrach przesiadkowych i dworcach multimodalnych. Dlatego jednym z ciekawszych rozwiązań mogłoby być stworzenie linii w systemie Bus Rapid Transport z wydzieloną trasą (rozwiązanie tańsze w budowie i eksploatacji niż budowa linii tramwajowej).
Wracając do tematu - tereny bocznicy należą do jednej ze spółek kolejowych. Jeśli przeniesienie bocznicy będzie ekonomicznie uzasadnione, zarobi na tym i spółka, i firmy, które przejmą ten teren a następnie zagospodarują w oparciu o plan miejscowy. Wydatek nie pojawi się po stronie miasta. Tak naprawdę wszystko sprowadza się do kosztów budowy tunelu lub specjalnej kładki i utrudnień z tym związanych. WSzystko zależy też od realizacji projektu SKR, jako że na wysokości Uniwersytetu Ekonomicznego ma być przeniesiona stacja Katowice-Zawodzie. Stwarza to zupełnie nowe możliwości kształtowania przestrzeni w tym rejonie.
Generalnie więc uważam, że rozwiązanie obu problemów (dostępności Doliny Trzech Stawów i komunikacji południa miasta z północą) wymagają zdecydowanie szerszego, kompleksowego działania. Na końcu tak liczyć sie będzie nie kwota, ale skuteczność jej wykorzystania. Lepiej skutecznie wydać 10 000 zł niż nieskutecznie 10 000 000 zł. Możemy też polemizować czy likwidacja 1-2 linii autobusowych coś zmieni (zapewne tak) ale wobec całości problemu będzie to tylko przyklejenie plastra na skręcone kolano.
Pozdrawiam!
Dawid Ślusarczyk
Inicjatywa Catalyst